top of page
  • Zdjęcie autoraEliza Śliwińska

Autorytet wobec kultury i pedagogiki - recenzja

Zaktualizowano: 30 kwi 2019


Autorytet jest pojęciem ściśle związanym ze sprawowaniem władzy, a jednocześnie dość często używanym w kontekście zagadnień wychowania. W wypowiedziach wielu rodziców, w licznych rozmowach przy kawie toczących się w przestrzeni publicznej, w rozmaitych biografiach i wywiadach z osobowościami znanymi i lubianymi, zagadnienia relacji dziecko – rodzic, dziecko – nauczyciel czy ogółem dziecko-dorosły sprowadza się do pojęcia autorytetu. Podczas omawiania przyczyn niewłaściwych zachowaniach uczniów w szkołach, niejednokrotnie wskazuje się na domniemany brak autorytetu dorosłego. Kiedy tematem dyskusji stają się zachowania współczesnej młodzieży, ściślej międzypokoleniowych rozbieżności („nasze pokolenie było inne, tymczasem ta dzisiejsza młodzież...”) przyczynę realnych lub „rzekomych” problemów dostrzega się w niedostatkach potocznie rozumianego autorytetu. Nawet podczas dyskusji dotyczących wydawałoby się zachowań naturalnych:


  • „Czy należy ukrywać przed dzieckiem własne błędy, aby utrzymać autorytet w jego obecności dziecka jednej z rodziców może ujawniać opinie sprzeczne ze zdaniem drugiego bez zagrożenia dla jego autorytetu? A może lepiej, aby rodzice w rozmowach z dzieckiem zawsze prezentowali jednolite stanowisko, aby wzmocnić własną pozycję w relacji z potomkiem?


ujawnia się powszechne rozumienie autorytetu, postrzeganego jako synonim autorytarnej władzy; dominacji; nieomylności; wyidealizowanych, nadnaturalnych cech (nieomylność, wszechwiedza) oraz niepodważalności przekonań i niezawisłości decyzji.

W tych wszystkich zróżnicowanych sytuacjach pojawia się podobnie ujmowane zagadnienie autorytetu. Dominujący w potocznej opinii sposób definiowania terminu może jednak pobudzać (i pobudza mnie) do wątpliwości: czy w tych nagminnie występujących założeniach zagadnienie autorytetu jest w gruncie rzeczy właściwie pojmowane?


Wiemy skądinąd, iż większość spośród wspomnianych wypowiedzi zawiera w sobie potoczne przekonania, te zaś wyrażają wprawdzie subiektywne spojrzenia na porządek świata i naturę ludzką. Nie jest nowatorskim założenie, że indywidualne postawy i przekonania są wypadkową wrodzonych cech i wpływów doświadczeń życiowych, zachodzących we właściwych poszczególnym jednostkom, zróżnicowanych środowiskach życia. Różne spojrzenia na liczne kwestie wynikają nierzadko z osobistych przeżyć, nie zawsze reprezentatywnych dla ogółu społeczeństwa. Stąd rodzi się potrzeba sięgnięcia do źródeł bardziej obiektywnych, a więc odwołania się do nauki.


Popularnemu pojmowaniu autorytetu przeczą z jednej strony uniwersalne prawdy zawarte w wielu piśmiennych i ustnych (obecnie także przetwarzanych na nośnikach informacji) przekazach. O budującej mocy dialogu i wzajemnego poszanowania, o uznaniu praw maluczkich, o akceptacji i autentyczności od początków piśmiennictwa traktuje wiele autorytetów osobowościowych, religijnych (w tym papież Jan Paweł II), twórców dzieł klasycznej literatury, aktywistów i działaczy politycznych (np. Dalajlama), naukowców, a także specjalistów praktyków osiągających wybitne efekty w pracy twórczej lub społecznej. Z drugiej strony popularne rozumienie autorytetu bliskie jest starym szkołom dominującym w przeszłości, a coraz odleglejsze od nowych nurtów kierunków nauk społecznych (w tym pedagogiki, psychologii). Pojawia się coraz więcej danych empirycznych oraz analiz teoretycznych budzących poważne wątpliwości co do słuszności starych szkół. Rozwój wiedzy sprawia, że coraz to nowe osiągnięcia naukowe kładą nowe światło na dawne teorie pokazując ich słabe strony, wybiórcze zastosowane i nadając im nowy sens. Odnajduje to zastosowanie w praktycznej pracy wielu specjalistów oddziałujących na poprawę jakości życia ludzi. Coraz częściej pomoc psychologiczna zawiera w sobie elementy współczesnych kierunków i nurtów, przeczące potocznie występującemu rozumieniu autorytetu. Współczesne kierunki pedagogiki o których w sposób fascynujący pisze m. in. prof. Bogusław Śliwierski [Współczesne teorie i nurty wychowania, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków, 2015] opierają się m. in. na takich nazwiskach jak: osławiona M. Montessorii, Maria Łopatkowa, Janusz Korczak, C. R. Rogers, ks. J. Tarnowski, R. C. Cohn, F. Perls, T. Gordon, A. S. Neill, E. Fromm, P. Freire i wiele innych.


A jednak obecność starych szkół wciąż żywa, jeśli nawet w pewnych wypadkach coraz mniej obecna we współczesnych pracach naukowych to niezmiennie w funkcjonująca w mentalności społecznej, zaś poglądy w literaturze nie zawsze bywają jednolite. Liczne rozbieżności pomiędzy potocznym pojmowaniem autorytetu a współczesnymi stanowiskami opisanymi w literaturze fachowej i naukowej skłoniła mnie do poszukiwań dominujących definicji i koncepcji autorytetu. W ten sposób trafiła w moje recenzje ponad 700 stronicowa publikacja, którą chciałabym Państwu zaprezentować. Mam tu na myśli Historie autorytetu wobec kultury i edukacji autorstwa Lecha Witkowskiego. Pojęcie autorytetu zostało tu omówione z niezmiernie wielu punktów widzenia i przedstawione w bogato różnorodnych ujęciach. We Wprowadzeniu do omawianego opracowania czytamy:


(...) W swoich obiegowych wersjach i typowych skojarzeniach „autorytet” wiąże się z uzurpacją, sztucznością uznania, zamyka i zastępuje myślenie, zamiast kulturowego otwierania dostępu do przestrzeni impulsów, które mają prowokować do myślenia w napięciu dwoistego układu, gdzie jeden biegun wyznacza uległość, a drugi opór; gdzie jedyną szansę niesie zdolność wejścia w relację głęboko refleksyjną , osadzającą jeden wpływ na tle możliwych wpływów innych; gdzie szanse przeplatają się z zagrożeniami, a powaga z szyderstwem, wzniosłość ze śmiesznością, dobrowolność z bezbronnością.

Chcę pokazać autorytet jako mechanizm zawsze obosieczny, dwuznaczny, mający oblicze janusowe, wyznaczający każdemu śmiałkowi zadanie sprostania pułapce Scylii i Chybrydy, wpisanej w los klasycznej odysei, a także towarzyszącej w codzienności oddziaływań, gdzie skłonność do fascynacji, uwodzicielski dar lub siła perswazji czyhają tak samo perfidnie na ofiarę jak groźna skała odrzucenia czy pozorowanej, jałowej aprobaty bądź powielania. Gdzie dawka dobroczynności oraz śmiertelnego zagrożenia dla oddającego się w jej władanie nie jest nigdy określona z góry, poza tym, jak z jej statusem greckiego pharmakon będzie umiał sobie radzić wystawiony na jej dwustronność, obosieczność: trującą leczniczą zarazem. Jak z jadowitej dawki autorytetu uczynić siłę ratującą życie w obliczu rozmaitych ukąszeń i jak korygować skutki uboczne jednego autorytetu sięganiem po antidotum drugiego – to pytania, jakich zwykle się w analizach pedagogicznych i działaniach perswazyjnych nie stawia. Zarówno jednoznaczne odrzucenie mechanizmu autorytetu, jak i jego jednoznaczna afirmacja niosą zdradę – i etyczną, i kulturową – szans rozwoju aż po dojrzałość, gdzie mądrość nakazuje uznać ułomność wszelkich usilnych oddziaływań, gdzie oswaja się pokornie z nieostatecznością i niekonkluzywnością najważniejszych sporów w życiu [s. 19-20].


(...) Autorytet jest zwykle beznadziejnym wyzwaniem, zmarnowanym i zmarniałym z winy zarówno jego zwolenników, jak i przeciwników, razem będących nieświadomymi ofiarami jego perwersyjnych wcieleń i perfidnych działań, a także zakładnikami własnej niemożności walki o dopełnianie, będącego zawsze w drodze, człowieczeństwa [s.20].


Przygotowując ponad 700-stronicową publikację na temat autorytetu autor nie omieszkał odnieść się do założeń Pierre’a Bourdieu, twórcy teorii przemocy symbolicznej:


W kategoriach ogólnych Bordieu podkreśla, że oto dochodzi do głosu w każdym akcie „narzucania prawomocności” w istocie głownie prośba ustalenia kierunku zależności między roszczeniem do dominacji a dążeniem do szlachetności kulturowej dystynkcji: czy dominacja jest pochodną, czy też przesłanką takiej prawomocności. W tym kontekście trudno przecenić sugestię Bourdieu dotyczącą skali, w jakiej do głosu może dochodzić blef kulturowy (wręcz „strategia blefu” wymagająca umiejętności dla jej unieszkodliwienia) ze strony wykorzystujących choćby pewność siebie uczestników takiego dążenia do osiągnięcia uznania ich statusu za taki, jakim go sami starają się definiować (…)

W swoim genialnym oglądzie paradoksów strukturalnych, a nie tylko sytuacyjnych interakcji społecznych, Bourdieu odsłania rozmaite zjawiska związane z „autorytetem w kulturze”, jak chociażby to, że wykluczenie kulturowe bywa związane z oddziaływaniem przez „system zdolny do tego, by narzucić wykluczonym uznanie ich własnego wykluczenia (…) [s. 514-515].


Potoczne wyobrażenie o autorytecie, sankcjonowane także przez część literatury filozoficznej, sugeruje, że nieuchronna relacja tu się krystalizująca musi być wpisana w klasyczną heglowską logikę „pana i niewolnika”, a w związku z tym albo trzeba autorytet odrzucić, chcąc zerwać z tą logiką, albo godzić się na nią, czyli na uwikłanie autorytarne (zarówno pana i jak i niewolnika), tak jak gdyby nie wchodziła w grę inna możliwość. Heidegger jak się wydaje, pokazuje takie wyjście, o które ja w sferze relacji symbolicznych wobec autorytetu także usiłuję się upomnieć (…).


Dalej autor przytaczając fragment tekstu pt. Wyzwolenie nawiązująca do propozycji Heideggera, posługuje się metaforą urządzenia technicznego wyręczającego aktywność ruchową i umysłową człowieka, jak ślepe posłuszeństwo autorytetowi wyłącza samodzielne myślenie. W ten sposób prezentuje rozwiązanie zgodne z założeniem Heideggera:


(…) Chcąc nie być zakładnikiem takiej operacji, trzeba umieć sprawdzić technicznie, jak działa (jak urządzenie myślowe czy generator rozwiązania) jakieś inne narzędzie, ucieleśnione w propozycji innego autora, podobnie chcącego uchodzić za autorytet. Unikamy wchłonięcia czy dania się osaczyć jednemu rozwiązaniu czy generatorowi, jeśli mamy w zanadrzu możliwość naprzemiennego skorzystania z innych urządzeń tego typu, a nawet staramy się, wyjmując z nich jakieś części lub podzespoły, zbudować dla siebie nasze własne urządzenie, będące rezultatem technicznego podejścia do kilku naraz przypadków narzucenia nam swojej pretensji do wyłączności.

Tu tylko zauważmy, że typowe podejście do autorytetu (uległość dobrowolna lub ślepa zależność) nie rozpatrują kwestii uczenia się i opanowania technicznej, wręcz instrumentalnej, relacji, w której używają, oddajemy wartość jakiejś stronie narzędziowej szerszego kompleksu i bardziej niebezpiecznego, ale zarazem nie jesteśmy mu oddania wyłączność i sami decydujemy jakie zakresy oprogramowania czy podzespołu wykorzystać z jednego przyrządu technicznego, a jakie z innego (…) Pozwala to uniknąć czy świadomie starać się uniknąć pułapki uzależnienia czy zredukowania repertuaru oprzyrządowania tylko do jednego czy zadanego zestawu. Zawsze też możemy sięgając po inne narzędzie (oprogramowanie), sprawdzić, jak działa w nowym obszarze zadań, ale też co zmienia w naszym właściwego stopnia opanowania umiejętności radzenia sobie z tym, które było naszym zadaniem dotychczas [s. 352-353].


W powyższym cytacie można odnaleźć nawiązanie do modelu wychowania akcentującego autonomię jednostki jako przeciwwagę dla autorytatywnego stylu wychowania dziecka. Model autorytatywny sprowadza relację dziecko – dorosły do wydawania – podporządkowania się nakazom. Nie ma w nim miejsca dla rozwoju samodzielności, poszukiwania indywidualnych rozwiązań, poszukiwania siebie i własnego spojrzenia na życie. W szerszym kontekście społeczeństwa, którym dominuje autorytarny model relacji dziecko-dorosły mielibyśmy do czynienia z wprowadzonym przez Bordieu zjawiskiem przemocy symbolicznej, w której strona silniejsza (uprzywilejowana) narzuca własną wizję życia jednostkom o słabszej pozycji w układzie społecznych sił. Autorytarna interakcja narzuca jedynie trzy sposoby odpowiedzi, dwa wymienione powyżej uległość dobrowolna lub ślepa zależność oraz wymieniany również m. in. w omawianej publikacji opór. Strony powielające model autokratyczny zdają się, jak czytamy powyżej nie zauważać innych możliwości. Tymczasem zaproponowane przez Heideggera rozwiązanie jest zgodne z założeniami wielu propagatorów współczesnych nurtów wychowania i psychologii humanistycznej. Model autonomiczny, podobnie jak model demokratyczny zakłada taki sposób wspomagania rozwoju, który pozwala na czerpanie z doświadczenia autorytetu, jednak w sposób nie blokujący poszukiwania samodzielnych rozwiązań. Cytując za prof. Marią Montessori mowa tu o takim budowaniu relacji z dzieckiem, w którym oddziaływanie dorosłych nie stanowi przeszkody w rozwoju dziecka.


Jednakże publikacja Witkowskiego jest dalece bogatsza niż zawarte tu fragmenty, a zawarte tu treści nie prezentują jednolitego ujęcia pojęcia autorytetu. Odnajdziemy tu m.in. takie zagadnienia jak:


1. Ukryte przekleństwo wydziedziczenia kultury.

2. Spór o autorytet jako beznadziejna walka imponderabilia kulturowe

3. Preliminaria, zdrady i maski

4. Historie filozoficzne

5. W poszukiwaniu autorytetu jako źródła i partnera wielkości ducha: przypadek Hegla

6. Myśliciel istotny jako paradoksalnie wyzwanie dla autorytetu i inne komplikacje u Martina Heideggera

7. Między onieśmielającym słowem władczym a ośmielającą myślą znaczącą: autorytet według ujęcia Karla Jaspersa

8. Nauki społeczne i historia instytucji

9. O historiach autorytetu w literaturze

10. Edukacja i pedagogika: prowokacje

11. i wiele innych.


Podziw wzbudza tu fakt, że ta ponad 700 stronowa książką nie jest pracą zborową, lecz w całości stanowi ambitne, a zarazem inspirujące opracowanie jednego autora.
















Autorstwo recenzji:

Eliza Śliwińska

Psycholog, redaktor Psychologii Rozwoju Osobistego

Jeśli w Państwa opinii powyższy artykuł może okazać się pomocny dla innych odbiorców, prosimy o udostępnienie. W ten sposób promują Państwo wartościowe treści i zachęcają nas do dalszej pracy.

Dziękujemy za uwagę i zachęcamy do odwiedzania naszej strony.


45 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page